Wiceszef CBA chciałby wprowadzenia w Polsce – wzorem Węgier – „testu uczciwości”. To nic innego, jak systemowa prowokacja mająca sprawdzić, czy funkcjonariusz weźmie łapówkę.
Grzegorz Ocieczek, zastępca szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego i jeden z kluczowych współpracowników prokuratora krajowego Bogdana Święczkowskiego, opublikował właśnie w miesięczniku „Prokuratura i prawo” obszerny artykuł o „teście uczciwości”. To rodzaj prowokacji, której systemowo poddawani są funkcjonariusze organów ścigania, a niekiedy także administracji. Stosuje się ją m.in. na Węgrzech i w krajach anglosaskich.
Skuteczna walka z korupcją
Ocieczek postuluje rozpoczęcie dyskusji nad wprowadzeniem tego rozwiązania także w Polsce. Jak twierdzi, test „może z całą pewnością przyczynić się do znacznego ograniczenia korupcji wśród funkcjonariuszy, a w szczególności znacznie poprawić kwestię prewencji ogólnej”.
Testy polegają na organizowaniu wobec wybranych osób prowokacji pozwalających na sprawdzenie uczciwości i odporności na korupcję. Ten, kto weźmie łapówkę, zostanie usunięty ze służby i dostanie zarzuty korupcyjne. Na polskim gruncie chodziłoby o funkcjonariuszy m.in. policji i CBA, ABW i SKW.
W swym artykule wiceszef CBA powołuje się na przykład Węgier, gdzie testowi poddawani są – od kilku lat – nie tylko policjanci i funkcjonariusze służb specjalnych, ale też służba więzienna, celna, podatkowa i część administracji. „Wprowadzenie testu pomimo wcześniejszego oporu różnych środowisk, w tym głównie samych funkcjonariuszy publicznych, przyczyniło się do skutecznej walki z korupcją na terenie Węgier wśród funkcjonariuszy” – przekonuje.
Liczba testów na Węgrzech wzrasta. W 2013 r. przeprowadzono ich 781 – 13 znalazło finał w sądzie. W 2015 r. było już 1199 prowokacji, 26 zakończyło się zarzutami karnymi.
Ubeckie metody
– Nie można na siłę udowadniać, że każdy bierze. Stosowanie takich ubeckich metod jest niepotrzebne. Nie można ludzi testować i zwyczajnie podkładać świń. Obawiam się, że to narzędzie nie będzie służyło zwalczaniu korupcji, ale usuwaniu ze służb ludzi niewygodnych. Jeżeli policjanci będą prawidłowo wyselekcjonowani, wyszkoleni i dobrze wynagradzani, nie będą ulegali pokusom – komentuje Rafał Jankowski, szef NSZZ Policjantów. Przekonuje, że już dziś policjanci są kontrolowani ze wszystkich stron. – Panują fatalne nastroje. Ludzie są nieufni, przestają ze sobą rozmawiać. Boją się używać telefonów z obawy przed podsłuchami. Wielu rezygnuje ze służby, to pogorszyłoby tylko sytuację – ostrzega szef związku.
Ingerencja w prywatność
– Rozumiem pokusę służb. Takie metody ułatwiają im pracę. Ale kluczowe pytanie brzmi, czy wprowadzenie takiego narzędzia jest konieczne i celowe. Służby od zawsze dążą do zwiększania swoich uprawnień. Nie dbają o to, czy ich działania są proporcjonalne i czy kolejne uprawnienia i narzędzia przekładają się na efekty – zauważa Artur Pietryka, adwokat specjalizujący się w ochronie praw człowieka. Zwraca uwagę, że w tym wypadku mówimy o narzędziu, które mocno ingeruje w prywatność funkcjonariuszy i pozwala przy okazji na zbieranie informacji, które mogą być wykorzystywane w różnych, niekoniecznie właściwych celach.
„Test uczciwości” stosowany na szeroką skalę
Mecenas tłumaczy, że sceptyczny wobec prowokacji jest Europejski Trybunał Praw Człowieka. – Aktywne prowokacje polegające na nakłanianiu potencjalnej osoby do popełnienia przestępstwa, gdy nie uzyskano jakiegokolwiek dowodu wskazującego, że sprawca czynił wcześniej jakiekolwiek starania w celu jego popełnienia, są niedopuszczalne. Dlatego ustawodawca powinien wprowadzić wprost w przepisach klauzulę pozwalającą na uniewinnienie w razie czynnej prowokacji. To byłoby odniesienie się do linii orzeczniczej Strasburga, która sprowadza się do tego, że nie możesz zrobić z człowieka przestępcy – mówi Artur Pietryka.
Jak wynika z artykułu, „test uczciwości” w Polsce miałby iść znacznie dalej. Wiceszef CBA pisze, że narzędzie powinno być stosowane w przypadku funkcjonariuszy, wobec których „istnieją uzasadnione wątpliwości co do nienaganności ich postawy, a w szczególności co do możliwości popełniania co najmniej wykroczeń i przewinień służbowych” i wtedy, gdy „przeprowadzenie testu może przyczynić się do wyjaśnienia sprawy”.
Tak więc do zastosowania prowokacji wystarczyłoby de facto podejrzenie popełnienia wykroczenia bądź nawet przewinienia służbowego.
Pietryka zastanawia się też, jaka nadsłużba miałaby kontrolować inne służby i policję za pomocą testów uczciwości. – I kto kontrolowałaby kontrolującego, czyli ową nadsłużbę? – pyta mecenas.
CBA nie odpowiedziało „Wyborczej” na pytania dotyczące testu.