Policjanci polowali na kierowców z ustawionym pomiarem radaru? Komenda: wyjaśniamy sprawę

Kierowca z Tychów złożył skargę na policjantów, którzy chcieli ukarać go mandatem za szybką jazdę. – Pokazali mi odczyt z radaru i zauważyłem, że zrobiono go kilkanaście minut przed moim zatrzymaniem. To był pomiar prędkości innego auta. Kiedy poprosiłem, aby dali mi do ręki homologację urządzenia, mundurowy stwierdził wulgarnie, że do ręki to może mi dać coś innego – mówi kierowca. Komenda wyjaśnia sprawę.
Marek Jarocki na przedniej szybie swojego opla ma zamontowaną kamerkę, która automatycznie rejestruje wszystko, co się dzieje na drodze przed pojazdem. 22 maja urządzenie nagrało stojący na ulicy Mysłowickiej w Tychach patrol drogówki.

– Funkcjonariusze stali do mnie plecami i dopiero jak usłyszeli, że nadjeżdżam, odwrócili się w moją stronę i zaczęli mi dawać znaki, abym się zatrzymał – mówi Jarocki.

Mundurowi poinformowali kierowcę, że złamał przepisy. – Jechał pan z prędkością 74 km/godz., a na tym odcinku drogi obowiązuje ograniczenie do 40 km/godz. Będzie mandat – stwierdzili policjanci. Dodali, że namierzyli Jarockiego radarem i jego odczyt nie kłamie. Zdumiony kierowca poprosił funkcjonariuszy, aby pokazali mu świadectwo homologacji urządzenia. Wtedy jeden z funkcjonariuszy wyciągnął z radiowozu jakąś kartkę i pomachał nią przed Jarockim. – Kiedy powiedziałem, żeby podał mi ją do ręki, to stwierdził, że do ręki to może mi włożyć coś innego – wspomina kierowca.

Tyszanin poprosił więc policjantów, aby pokazali mu wyniki pomiaru prędkości. Chciał zobaczyć odczyt z radaru. Funkcjonariusze początkowo się nie zgadzali, ale w końcu ustąpili. I na radarze faktycznie była zarejestrowana prędkość 74 km/godz.
Kierowca: To była policyjna ustawka
– Tyle że z odczytu radaru wynikało, że pomiar zarejestrowano 22 minuty wcześniej. A zapis z kamerki w moim aucie wskazywał, że od mojego zatrzymania minęło zaledwie siedem minut. Policjanci mieli więc pomiar jakiegoś innego auta i polowali na kierowców. To była ustawka – mówi Jarocki. Podkreśla, że policjanci nie mogli mu zmierzyć prędkości radarem, bo gdy nadjeżdżał, to byli odwróceni w przeciwnym kierunku.

Kierowca opla odmówił przyjęcia mandatu i napisał skargę do komendanta miejskiego w Tychach. Dołączył do niej zrzuty zdjęć zrobionych kamerką samochodową. Całe nagranie w każdej chwili może udostępnić policji.
„W mojej ocenie zachowanie policjantów wskazuje na celowe fałszowanie wyniku pomiaru urządzeniem nielegalnym celem wymuszenia na mnie mandatu karnego za rzekome przekroczenie szybkości, co nie miało miejsca” – napisał w skardze Jarocki.

Policja: Skargi kierowcy zostaną wyjaśnione
Co na to policja? Komenda twierdzi, że ze względu na ochronę danych osobowych nie może udzielać informacji na temat konkretnego kierowcy, bo nie chce naruszyć jego dóbr osobistych. Potwierdziła jednak, że skarga dotycząca przeprowadzonej kontroli drogowej na ulicy Mysłowickiej wpłynęła, a sprawa kierowcy, który odmówił przyjęcia mandatu, trafi do sądu.

– Podniesione przez niego w skardze zarzuty zostaną wyjaśnione, na zbadanie sprawy mamy 30 dni – powiedziała nam starsza aspirant Barbara Kołodziejczyk, rzecznik prasowa tyskiej komendy. I podkreśliła, że wykorzystany do kontroli opla radar posiadał legalizację.

Tyszanin już raz wygrał w sądzie z katowicką komendą
Nazwisko Marka Jarockiego wywołuje w policji reakcję alergiczną. Pod koniec stycznia tyszanin wygrał z katowicką komendą proces o jazdę z nadmierną prędkością.

Dowodem jego winy było nagranie z policyjnego wideoradaru zamontowanego w nieoznakowanym radiowozie. Powołany przez sąd biegły badający urządzenie stwierdził jednak, że podczas rejestracji występuje w nim aż dziewięcioprocentowy błąd pomiaru. Urządzenie zawyżało prędkość. Dodatkowo okazało się, że policjanci obsługują go wbrew instrukcji. Zamiast zachować stałą odległość za namierzanym autem, zbliżali się do niego, co powodowało, że na odczycie wzrastała prędkość pojazdu. Jarocki został uniewinniony.

Z kolei w lutym w innym procesie tyszanin wykazał, że policjanci z Krakowa „polowali” na kierowców, wykorzystując ręczny radar. Używali go, stojąc na łuku drogi i namierzali auta zjeżdżające ze wzniesienia. To było sprzeczne z instrukcją, bo nie było wiadomo, które auto było namierzane. W tej sprawie Jarocki także został uniewinniony.

– Policja powinna eliminować piratów drogowych, ale nie może czepiać się niewinnych kierowców. Odnoszę wrażenie, że w tej formacji ciągle najważniejsza jest liczba wystawionych mandatów. Nieważne za co, nieważne komu. Byle się statystyka zgadzała – mówi tyszanin.