Od 2016 r. z BOR odeszło prawie stu funkcjonariuszy. Najgorsze, że wśród nich było wielu doświadczonych kierowców. Tymczasem wyszkolenie nowych trwa latami. – Ludzie są niepewni swojej przyszłości, więc wolą odchodzić na „starych” zasadach emerytalnych. To się może odbić na jakości całej jednostki – tłumaczy Leszek Baran, prezes Stowarzyszenia Emerytowanych Funkcjonariuszy BOR.
Kilka tygodni temu kierowcy BOR mieli odprawę z nowym szefem formacji gen. Tomaszem Miłkowskim. Próbował namówić ich do pozostania w jednostce, jednak bezskutecznie. – Po tym spotkaniu „na garażach” (miejsce w którym parkują samochody BOR) ludzie utwierdzili się w przekonaniu, że jeśli tyko ma się wysługę, to trzeba odchodzić ze służby, bo po reformie warunki odejścia mogą być dużo gorsze – mówi jeden z oficerów BOR.
Nasz informator twierdzi, że wnioski złożyło wówczas ośmiu doświadczonych kierowców z 5 oddziału BOR, czyli z transportu. Rzeczniczka prasowa Biura mjr Katarzyna Kowalewska w odpowiedzi na pytanie Onetu napisała, że ze służby w Biurze odeszło 5 kierowców. Nie podała powodów. Napisała tylko: „zwolnienie funkcjonariusza ze służby w BOR następuje wskutek pisemnego zgłoszenia przez niego wystąpienia ze służby. Jednocześnie wzmiankowany akt prawny nie wymaga wskazania powodów takiej decyzji. Zwolnieni w powyżej wskazanym okresie funkcjonariusze BOR nie wskazali powodów wystąpienia ze służby.”
Z maila, który otrzymaliśmy z biura prasowego BOR-u dowiedzieliśmy się też, że od zeszłego roku odeszło z jednostki prawie 100 funkcjonariuszy. W to miejsce zatrudniono już 180 osób, a planowanych jest jeszcze kolejnych 100. Problem polega jednak na tym, że są to ludzie, którym brakuje doświadczenia w pracy z najważniejszymi osobami w państwie, a ich wyszkolenie może trwać latami.
„Nowo przyjęty funkcjonariusz nie może od razu pracować z vipami”
Eksperci zwracają uwagę, że największym problemem dla jednostki są odejścia doświadczonych kierowców. – Nowo przyjęty funkcjonariusz, nawet jeśli jest bardzo dobrym kierowcą, nie może być dopuszczony od razu do pracy z vipem. Musi przejść cały proces szkolenia, wdrażać się do tej pracy przez kilka lat i dopiero wtedy instruktorzy oraz przełożeni odpowiedzialni za transport najważniejszych osób w państwie mogą zdecydować, czy taki człowiek jest na to gotowy – tłumaczy Leszek Baran, który zajmował się m.in. szkoleniem kierowców BOR-u.
Potwierdza, to też inny doświadczony oficer BOR-u. – Taki oficer musi umieć jeździć taktycznie, w kolumnie, wiedzieć jak zachować się w sytuacji zamachu. Tego się nie nauczy młodego człowieka. Dlatego, najpierw jeździć na samochodach dostawczych, potem nauczyć się jazdy w kolumnach, w końcu na samochodach opancerzonych. Tego nie da się skrócić. Wyszkolenie plus doświadczenie to klucz do sukcesu – podkreśla.
– Naturalną rzeczą jest to, że doświadczeni kierowcy powinni przekazywać swoją wiedzę i doświadczenie młodszym kolegom i wdrażać ich do tej właściwej pracy. Natomiast, jeśli dochodzi do sytuacji, że ci starsi odchodzą, a młodsi nie mają się od kogo uczyć, to może się odbić na jakości całej jednostki – dodaje Baran.
„Największa fala odejść dopiero przed nami”
Obecny szef BOR nie ukrywa, że jednostka ma problem z doświadczonymi kierowcami, jednak winę zrzuca przede wszystkim na swoich poprzedników. – Przez lata zaniedbywano dobór do służby w BOR. Z tego powodu dochodziło do takich sytuacji, że doświadczeni kierowcy odchodzili, a my nie mieliśmy odpowiednich następców. […] W normalnej instytucji tego typu, jeżeli rok do roku przyjmuje się do pracy określoną liczbę osób, które mają zadania docelowe – w tym wypadku jeżdżenie samochodami – to potem przez następne lata taka instytucja jest zabezpieczona na wypadek większej liczby odejść. Ale jeżeli przez długi okres praktycznie nie przyjmuje się nikogo na takie stanowisko, to potem pozostaje problem, że odchodzą najlepsi i nie ma kim ich zastąpić… – mówił przed miesiącem gen. Tomasz Miłkowski w rozmowie z Onetem.
Szef BOR-u stwierdził też, że problem z kierowcami wynika po części z… sytuacji na rynku pracy. – Bezrobocie maleje, a płace rosną. W sferze budżetowej mamy jeszcze pewien poziom konkurencyjności, ale są też tacy poza nią, którzy płacą znacznie więcej. […] Jeśli w mediach podają, że wkrótce firmy transportowe w Polsce będą potrzebowały 100 tysięcy kierowców to przecież moi ludzie też to czytają. No i część z nich wybiera potem taką drogę kariery – argumentował.
Jednak byli i obecni oficerowie BOR-u, jako przyczynę ostatnich odejść podają zupełnie inny powód. – Jeżeli oficerowie nie są pewni swojego losu, nie wiedzą jak potoczy się ich dalsza kariera i nie mają pojęcia, jakie zmiany zostaną przeprowadzone w kwestii uprawnień emerytalnych, to wolą odejść teraz, na tzw. starych zasadach – tłumaczy Leszek Baran.
– Ludzie cały czas odchodzą lecz największa fala będzie miała miejsce wtedy, gdy zaczną budować nową formację na gruzach Biura – mówi jeden z oficerów BOR, proszący o zachowanie anonimowości. – Na razie wielu kolegów jeszcze czeka z decyzją – podkreśla rozmówca Onetu. Przyznaje, że BOR już odczuwa skutki tych odejść: – Ludzi zaczyna brakować.
Tymczasem aby dostać się do BOR, trzeba przejść przez skomplikowane sito selekcji. – Na 80 kandydatów zwykle zostaje 20 osób. Większość odpada na „fikołkach”, czyli testach sprawnościowych. Kolejni nie przechodzą badań lekarskich – opowiada oficer Biura.
Choć informacje na temat liczebności BOR są niejawne, to niedawno, w jednym z wywiadów telewizyjnych nowy szef Biura przyznał, że w formacji służy niespełna 2 tysiące funkcjonariuszy, a docelowo, po reformie ma ich być 3 tysiące.
Edyta Żemła i Mateusz Baczyński Dziennikarze Onetu