Od 1 października wchodzi w życie ustawa dezubekizacyjna obniżająca emerytury byłych funkcjonariuszy służb, którzy choć jeden dzień służyli w organach bezpieczeństwa PRL. Od decyzji odwołało się jednak około osiem tysięcy osób, które wciąż nie otrzymały odpowiedzi, czy ich wnioski zostaną pozytywnie rozpatrzone. MSWiA nabiera wody w usta i nie potrafi odpowiedzieć na pytanie jak i kiedy te wnioski zostaną rozpatrzone.
– Większość funkcjonariuszy otrzymała powiadomienia, że ich odwołania zostaną rozpatrzone w ciągu najbliższych miesięcy. Tymczasem od 1 października emerytury będą już obniżone
– „MSWiA nie spodziewało się takiej lawiny odwołań. Myśleli, że napisze 100 czy 200 osób, a sprawę uda się szybko załatwić” – twierdzi jeden z naszych informatorów
– W resorcie miała powstać specjalna komisja, której członkowie podejmowaliby decyzję ws. „ułaskawienia” emerytowanych funkcjonariuszy. Ostatecznie zrezygnowano z tego pomysłu
Tzw. ustawa dezubekizacyjna obniża emerytury i renty za okres „służby na rzecz totalitarnego państwa” od 22 lipca 1944 r. do 31 lipca 1990 r. Na jej mocy, od października, emerytury i renty b. funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa PRL nie będą mogły być wyższe od średniego świadczenia wypłacanego przez ZUS (w 2015 r. emerytura wynosiła ok. 2 tys. zł brutto, renta – ok. 1,5 tys. zł, renta rodzinna – ok. 1,7 tys. zł).
MSWiA zdecydowało się jednak stworzyć pewną „furtkę” w ustawie. Artykuł 8a mówi o tym, że szef MSWiA może odstąpić od stosowania ustawy wobec osób pełniących „krótkotrwałą służbę przed dniem 31 lipca 1990 r.” oraz „rzetelnie wykonujących swoje zadania i obowiązki po dniu 12 września 1989 r., w szczególności z narażeniem zdrowia i życia”.
Według szacunków Federacji Stowarzyszeń Służb Mundurowych RP z art. 8a zdecydowało się skorzystać około osiem tysięcy osób. Problem w tym, że żadna z nich do dzisiaj nie otrzymała odpowiedzi, mimo że już od 1 października ustawa wchodzi w życie.
Jeden z emerytowanych policjantów powiedział nam, że otrzymał z MSWiA pismo, w którym napisano, że jego odwołanie zostanie rozpatrzone w styczniu 2018 roku. W wypadku innego funkcjonariusza, wyznaczono termin na koniec listopada tego roku. Na policyjnych forach internetowych wręcz roi się od wpisów emerytowanych funkcjonariuszy, którzy skarżą się, że resort gra na zwłokę.
„[…] od złożenia mojego wniosku o „łaskę” minęło już nie mniej nie więcej tylko pełne osiem miesięcy. Wcześniej poinformowali w odpowiedzi na moje przypomnienie w maju, że czekam na ich stanowisko w tej sprawie, iż na początku sierpnia zajmą stanowisko – niestety po raz kolejny oszukali. Dla zajęcia stanowiska minister potrzebuje rok czasu a sprawa przecież jest prosta i ja wiem i on wie, co w sumie napisze. Dlaczego przez ponad 25 lat służby w Wolnej Polsce nie potrzebowałem roku czasu aby przeprowadzić bardziej skomplikowane i o znacznie większym ciężarze procesowym sprawy – przecież było by znacznie łatwiej żyć (pisownia oryginalna – red.)” – napisał jeden z policjantów na Internetowym Forum Policji.
MSWiA milczy
Pytanie dotyczące artykułu 8a skierowała do MSWiA Federacji Stowarzyszeń Służb Mundurowych RP, która na bieżąco monitoruje sprawę, ale też nie otrzymała konkretnej odpowiedzi.
– W czerwcu ministerstwo poinformowało nas, że odpowiedź dotycząca dokładnych zasad i terminów związanych z rozpatrywaniem wniosków dot. art. 8a otrzymamy do końca lipca. Niestety, nie otrzymaliśmy żadnego pisma. W dodatku nie jesteśmy stroną w tej sprawie, bo odwołania rozpatrywane są indywidualnie, więc niewiele możemy zrobić – powiedział w rozmowie z Onetem Zdzisław Czarnecki, prezes federacji.
W podobnej sytuacji jest Stowarzyszenie Emerytów i Rencistów Policyjnych. – Dostajemy tylko sygnały od ludzi, że ich wnioski mają zostać rozpatrzone w najbliższych miesiącach. Nikogo to jednak nie satysfakcjonuje, bo ustawa wchodzi od 1 października, a żadne odwołanie nie wstrzymuje biegu jej wykonalności. Czyli emerytury będą obniżone bez względu na to, czy ktoś się odwołał, czy nie – mówi Zdzisław Bartula, wiceprezes stowarzyszenia.
„Nie spodziewali się takiej lawiny”
Wysłaliśmy w tej sprawie pytania do resortu Mariusza Błaszczaka. Nam też nie udało się uzyskać odpowiedzi na większość z nich – kto dokładnie będzie rozpatrywał te wnioski, kiedy zostaną one rozpatrzone, ile wniosków oficjalnie zarejestrowało ministerstwo.
MSWiA napisało jedynie, że „wydanie rozstrzygnięcia w takiej sprawie wymaga przeprowadzenia szeregu czynności wyjaśniających. Są one konieczne do zgromadzenia niezbędnego materiału dowodowego. Konieczne jest wystąpienie MSWiA do odpowiednich instytucji (między innymi do Zakładu Emerytalno-Rentowego czy IPN)”.
„Niezbędne jest również wystąpienie do formacji, w których strona pełniła służbę lub ich następców prawnych, z prośbą o weryfikację okresów służby pod kątem przedstawionego ustawowego wymogu dotyczącego rzetelnego wykonywania zadań i obowiązków po dniu 12 września 1989 r., w szczególności z narażeniem zdrowia i życia” – czytamy dalej.
Skąd wynika taka opieszałość? Zdaniem jednego z naszych rozmówców, ministerstwo nie spodziewało się, że tak dużo osób skorzysta z możliwości odwołania. – Nie spodziewali się takiej lawiny. Myśleli, że napisze 100 czy 200 osób, wynajmą do tego ludzi, którzy usiądą, przejrzą teczki i sprawa będzie załatwiona – konkluduje.
„Błaszczak i Zieliński będą musieli wziąć za to odpowiedzialność”
Artykuł 8a ustawy dezubekizacyjnej wzbudza duże kontrowersje z jeszcze jednego powodu. Chodzi o bardzo niejasne zapisy. Trudno bowiem zinterpretować co oznacza „krótkotrwała służba przed 31 lipca 1990 r.” oraz „rzetelne wykonywanie zadań i obowiązków po dniu 12 września 1989 r., w szczególności z narażeniem zdrowia i życia”.
W korespondencji z Onetem ministerstwo tłumaczyło, że „ocena w zakresie »krótkotrwałej służby « i »rzetelnego wykonywania zadań i obowiązków « będzie dokonywana przy wzięciu pod uwagę całokształtu służby i zebranych dowodów. Analiza dokumentów będzie obejmowała zarówno ocenę osiągnięć w służbie, w tym otrzymywanych orderów, odznaczeń, awansów, wyróżnień, nagród, a także opinii i ocen pełnionej służby, jak również uwzględni ewentualne naruszenia dyscypliny, kary dyscyplinarne czy wyroki sądów”.
Natomiast „analiza »narażenia zdrowia i życia « obejmowała będzie zarówno odniesione rany, nabyte kontuzje i choroby, ale także udokumentowane sytuacje w trakcie służby, które wiązały się z narażeniem zdrowia i życia, ale wykraczającym poza zwykłe narażenie wynikające z samego pełnienia służby w danej formacji, w tym służby z bronią i w trudnych warunkach”.
Te zapisy wciąż jednak wydają się niejasne i pozostawiają duże pole do interpretacji. Nie wiadomo też, kto dokładnie będzie dokonywał ostatecznej oceny wniosków złożonych przez funkcjonariuszy.
Według naszych informacji, resort planował początkowo stworzenie specjalnej komisji, w skład której wchodziliby m.in. przedstawiciele IPN-u, MSWiA, czy związków zawodowych policji.
Rafał Jankowski, szef NSZZ Policjantów przyznał w rozmowie z Onetem, że taki pomysł ze strony ministerstwa się pojawił, ostatecznie jednak nie doszedł do skutku. – Najprawdopodobniej nie będzie żadnej komisji, tylko wszystkie odwołania będą sobie przepływały przez ten cały urzędniczy beton, a na koniec lądowały na biurku Mariusza Błaszczaka lub Jarosława Zielińskiego. I to oni na koniec będą musieli je podpisać – mówi Jankowski.
– Widzę, że jak teraz zaczęła się nakręcać spirala odwołań i okazało się, że to szefów resortu będą uznawać za winnych tego wszystkiego, to zaczęli oni spychać to odium odpowiedzialności z siebie na takie instytucje, jak IPN, czy ZER. Oni będą jedynie ostatnim ogniwem w tym całym procesie – konkluduje.
Mateusz Baczyński Dziennikarz Onetu