Marta Cichocka straciła prawo do wykonywania zawodu i została prawomocnie skazana za składanie fałszywych zeznań w błahej z pozoru sprawie. Chciała wystawić kobiecie mandat za korzystanie z telefonu podczas jazdy.
Sąd uznał, że kierowca wcale z niego nie korzystała. Wyrok zapadł, mimo iż na nagraniu z wnętrza samochodu słychać, jak kobieta dwa razy wypowiada słowo: „halo”.
Funkcjonariuszka zatrzymała kobietę – kierowcę samochodu za korzystanie z telefonu komórkowego. Ta mandatu nie przyjęła, co rozpoczęło problemy pani Marty. Policjantka została oskarżona o składanie fałszywych zeznań.
– Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś mnie zwolnił za korzystanie z telefonu komórkowego, którego się dopuściła ta kobieta. To jest absurd – oceniła wówczas Marta Cichocka.
– Ta funkcjonariuszka nie miała absolutnie żadnego interesu, aby w tak błahej sprawie tworzyć jakieś fałszywe dowody bądź jakiekolwiek fałszywe oskarżenia – mówił Andrzej Borowiak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.
Pani Marta została skazana za składanie fałszywych zeznań na pół roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata i 3-letni zakaz wykonywania zawodu. Wszystko na podstawie zeznań kierowcy i nagrania z jego samochodu. Dlaczego? Ponieważ na monitoringu nie słychać rozmowy ani stukania w klawiaturę.
– Wideorejestrator był zamontowany z przodu na przedniej szybie. Nie było widać, czy ona rozmawia przez telefon czy z niego korzysta, nic nie było widać. Co prawda nagrał się dźwięk, ale nie słychać, żeby ona rozmawiała. Mogła równie dobrze pisać SMS-a – argumentowała Marta Cichocka.
– Cały czas jest mowa o korzystaniu z telefonu komórkowego, a nie o rozmowie. Tak że nie wiadomo skąd w wyroku sądu wzięło się zdanie odnośnie rozmowy przez telefon komórkowy – dodał Waldemar Hoffa, przyjaciel pani Marty.
– Sąd uznał również za wiarygodne zeznania świadka, że takie zachowanie po jego stronie nie miało miejsca. W postępowaniu karnym zdarza się, że jest słowo przeciwko słowu – poinformowała Anna Michałowska z Sądu Rejonowego Poznań-Grunwald i Jeżyce.
Pani Marta odwołała się od wyroku sądu. Uważa, że sumiennie wykonywała swoje obowiązki i nie miała podstaw do kłamania w sprawie korzystania z telefonu. Sąd okręgowy pod koniec kwietnia utrzymał wyrok sądu rejonowego, który skazał panią Martę na pół roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata i 3-letni zakaz wykonywania zawodu.
– Zeznania Renaty M., a przede wszystkim dowód z zapisu wideorejestratora, to dowody, które nakazują uznać, iż słusznym było przypisanie Marcie Cichockiej przez Sąd Rejonowy przestępstwa 233 paragraf 1 – oświadczyła Agata Adamczewska z Sądu Okręgowego w Poznaniu.
– Po wyczyszczeniu nagrania słychać, jak ta kobieta mówi dwa razy: „halo”. Gdybyśmy mieli bilingi rozmów, wyszłoby to na pewno, czy pisała smsa, czy korzystała z telefonu, czy z kimś rozmawiała. Nikt sam do siebie nie mówi „halo” podczas kierowania pojazdem – powiedziała Marta Cichocka.
Zapytaliśmy pełnomocnik policjantki o brak wniosku o przedstawienie bilingów rozmów.
– A wyobraża sobie pani, że by się okazało, że nie ma nic w tych bilingach? Czasami lepiej w procesie karnym, to sprawa taktyki obrony, pozostawić wątpliwości, które zawsze tłumaczy się na korzyść oskarżonego – wytłumaczyła pełnomocnik Małgorzata Moś.
Reporterka: W tym wypadku to nie zadziałało, jak widać.
Moś: (brak komentarza).
Reporterka: Jakie pani widzi możliwości?
Moś: Można złożyć wniosek do prokuratora generalnego lub rzecznika praw obywatelskich o złożenie w imieniu pani kasacji.
Wyrok sądu odwoławczego oznacza, że pani Marta nie jest już pracownikiem policji. Kobieta wierzy, że jeszcze uda jej się dowieść swojej niewinności i wrócić do służby.
– Prawdopodobnie już nigdzie nie znajdę legalnej pracy, tylko będę musiała albo wyjeżdżać za granicę albo pracować na czarno. Wszystkie marzenia legły w gruzach. Dalej będę walczyć o przywrócenie mnie do pracy z czystym kontem. Nie wyobrażam sobie, żebym miała zdjąć munduru. Nie po to tyle lat się starałam, żeby teraz wszystko legło w gruzach – oceniła Marta Cichocka.