Bunt policjantów w skierniewickiej komendzie. Nie chcą wystawiać mandatów bez potrzeby

W skierniewickiej komendzie miejskiej wrze. Trwa konflikt pomiędzy naczelnikiem, kom. Sławomirem Kamińskim, a jego podwładnymi.

Krzysztof Balcer

Jak mówi Krzysztof Balcer, przewodniczący łódzkiego zarządu terenowego policyjnych związkowców, pod adresem naczelnika padają dwa zarzuty. Pierwszy to zmuszanie policjantów do sztucznego nabijania statystyk, w tym wystawiania „bezsensownych” mandatów. Drugi, który ściśle wiąże się z pierwszym, to mobbing.
„Nie będziemy nabijać statystyk”
O sytuacji opowiedziało nam kilku policjantów. Tłumaczą, w jaki sposób kreują określone wyniki w statystykach.

– Na przykład postępowanie umarza się pod koniec miesiąca, a potem rozpoczyna od początku – wyjaśniają. Jak mówią, to tylko biurokratyczna zagrywka. Najbardziej denerwuje ich co innego – wystawianie mandatów skierniewiczanom bez najmniejszej ich zdaniem potrzeby.

– Jeśli danego dnia wystawiłeś ich za mało, znaczy, że się obijałeś. Nie wolno nam stosować pouczeń, nawet gdy chodzi o błahe sprawy – mówi anonimowy mundurowy. Twierdzą, że naczelnik kazał im pracować według zasady: daj mi człowieka, a znajdę ci paragraf.

Bunt na pokładzie

Niektórzy policjanci się buntują. Bo jak twierdzą, zamiast pomagać mieszkańcom, czują się tak, jakby sami ich gnębili. Kiedy zaczęli podważać taktykę dowództwa, pojawiły się problemy. W anonimowych donosach do KWP w Łodzi piszą, że naczelnik grozi im dyscyplinarkami, jeśli nie osiągną określonych statystyk. Że krzyczy, jest nerwowy, nie panuje nad sobą. Że czują się mobbingowani i proszą o pomoc.

– Kiedy akurat nie ma go w pracy, każdy oddycha inaczej – mówią.

Nie udało nam się porozmawiać z samym kom. Sławomirem Kamińskim. Jednak 12 kwietnia dziennikarzowi „Głosu Skierniewic i Okolicy” powiedział:
– To jakiś absurd. Jak powiem, że 50 proc. sytuacji kończy się pouczeniem, to nie skłamię. Proporcja mandatów do udzielanych pouczeń to jeden do dziesięciu, na korzyść tych pierwszych.

Policjanci ze Skierniewic mówią „Wyborczej”, że wiedzą, że nabijanie statystyk to problem we wszystkich województwach. A że nikt nigdy nie zbuntował się przeciwko takim praktykom, to ich nie dziwi, ale denerwuje.

– Ktoś musi być pierwszy – mówią.

Anonimowe donosy
Sprawdzam, co zrobiła komenda wojewódzka policji w sprawie spływających do niej donosów ze Skierniewic. Okazuje się, że żadna procedura antymobbingowa nie została uruchomiona. Joanna Kącka, rzeczniczka komendanta wojewódzkiego, tłumaczy, że nie została, bo listy ze skargami są anonimowe:

– Skarga uruchamiająca procedurę antymobbingową musi pochodzić od konkretnej osoby. Nie może być anonimem. Każdy pracownik jest o tym informowany.

Jak mówi Balcer, szef związkowców z województwa, mało który policjant odważy się na złożenie skargi pod swoim imieniem. Policja to zhierarchizowana formacja, więc ludzie boją się, że sytuacja obróci się przeciwko nim. Potwierdzają to skierniewiccy policjanci, przypominając historię ich kolegi z Tomaszowa. Tam rzekomo mobbingowany mundurowy poinformował o sprawie dowództwo. Dwa dni po tym, jak podtrzymał swoją wersję wydarzeń, dostał przeniesienie do małego, gminnego komisariatu. Teraz codziennie dojeżdża do pracy 33 km. Wszczęto wobec niego postępowanie dyscyplinarne. Powód? Podobno używał wobec przełożonych wulgaryzmów.

Mobbing czy egzekwowanie poleceń?

Jednak na komendę w Skierniewicach ostatnio już trzy razy zawitali policyjni psychologowie z komendy wojewódzkiej. Rozdali ankiety o atmosferze pracy panującej w jednostce. Rozmawiali z ludźmi. Niektórych zaprosili nawet na dłuższy wywiad do Łodzi. Dlaczego, skoro procedura antymobbingowa nie ruszyła? Jak mówi Kącka, wydział psychologów faktycznie prowadzi tam diagnozę atmosfery pracy, ale jest to niezależne od procedury antymobbingowej.

Jak zakończy się sprawa w Skierniewicach? Czy mundurowi mają szansę na przełamanie praktyki sztucznego kreowania statystyk? Trudno powiedzieć, bo wyników ankiet nikt ani im, ani związkowi zawodowemu nie pokazał.

Rzeczniczka komendanta wojewódzkiego sprawę podsumowuje tak:

– Należy mobbing oddzielić od takich uprawnień pracodawcy czy przełożonego jak: egzekwowanie poleceń, egzekwowanie dyscypliny czy możliwość kształtowania preferowanych postaw i zachowań międzyludzkich w środowisku pracy.
Sama komenda w Skierniewicach sprawy nie komentuje, bo jej wyjaśnianiem zajmuje się KWP w Łodzi.