Wyrok za pomyłkową akcję uchylony

Katowicki Sąd Okręgowy uchylił wyrok skazujący policyjnych antyterrorystów, którzy w 2012 roku podjęli interwencję zatrzymania groźnego przestępcy na strzeżonym osiedlu w Katowicach, ale przez pomyłkę obezwładnili znanego kardiochirurga i poturbowali go przy próbie założenia kajdanek – pisze Dziennik Zachodni.

Sąd pierwszej instancji dowolnie ocenił zebrany w tej sprawie materiał dowodowy, nie wykluczył sprzecznych wersji z przebiegu tej akcji – uzasadniała sędzia Edyta Kowalik, przewodnicząca składu orzekającego. Na sali rozpraw, wypełnionej po brzegi policjantami, którzy przyszli wspierać oskarżonych kolegów, rozległy się brawa. Rozprawie przysłuchiwał się także inspektor Krzysztof Justyński, komendant wojewódzki policji w Katowicach.
Zamiast do mieszkania złodzieja samochodów, czterej policyjni antyterroryści weszli do mieszkania 40-letniego kardiochirurga, pracownika uczelni medycznej. Ucierpiała w czasie tej interwencji także jego 24-letnia partnerka, bo uszkodzono jej ząb, ale prokuratura oskarżyła policjantów o przekroczenie uprawnień w czasie pomyłkowej akcji i o pobicie tylko kardiochirurga. Sąd Rejonowy Katowice-Zachód w 2016 roku skazał trzech policjantów na rok więzienia z warunkowym zawieszeniem kary, a jednego z nich na rok i trzy miesiące, również w zawieszeniu. Od tego wyroku odwołali się oskarżeni i pełnomocnik pokrzywdzonego kardiochirurga. Adres poszukiwanego przestępcy wskazali antyterrorystom koledzy z wydziału kryminalnego i za tę pomyłkę ponieśli odpowiedzialność służbową. Błędnie wskazał adres także zarządca zamkniętego osiedla. Przestępca był niebezpieczny, mógł posiadać broń, dlatego wysłano po niego antyterrorystów.
Obrońca oskarżonych policjantów, Arkadiusz Ludwiczek wnosił o ich uniewinnienie. Doszło do pomyłki nie tylko po stronie przełożonych antyterrorystów, którzy błędnie wskazali adres poszukiwanego przestępcy. Pomylił się także pokrzywdzony. Policjantów w kominiarkach i charakterystycznej, policyjnej odzieży, wziął za włamywaczy i stawiał im opór przez kilka minut, blokując otwarcie drzwi. Dopiero granaty ogłuszające, wrzucone do mieszkania, złamały ten opór. Potem policjanci, zgodnie z procedurą, obezwładnili pokrzywdzonego kardiochirurga. Tak twierdził adwokat. Kwestionuje zeznania pomyłkowo zaatakowanych domowników, że nie słyszeli okrzyków: „Otwierać, policja!”, bo to ten okrzyk ma dodatkowo wymusić posłuch i policjanci stosują go rutynowo. Tak są szkoleni. Pełnomocnik pokrzywdzonego, mec. Remigiusz Sołtys wnosił o utrzymanie w mocy skazującego wyroku. – Od policjantów wymagamy więcej niż od zwykłych obywateli, a po wkroczeniu do mieszkania kardiochirurga, policjanci przekroczyli swoje uprawnienia – mówił przed sądem. – Policja nie ucierpi wskutek tego orzeczenia, a zyska na tym wizerunek państwa. Pełnomocnik kwestionował sposób obezwładnienia jego klienta. Wprawdzie kardiochirurg stawiał opór, blokując drzwi przed osobami w kominiarkach, ale jak zobaczył wrzucane do środka granaty, to się zorientował, że to jednak nie są włamywacze tylko policjanci. Oporu więcej nie stawiał, a to wtedy doszło do obrażeń ciała.
Cieszymy się z tego rozstrzygnięcia sądu – mówi Rafał Jankowski z NSZZ Policjantów w Katowicach. – Antyterroryści są wysyłani po najgroźniejszych bandytów, to jest twarda gra. Nie mogą się wahać tylko działać zdecydowanie. Za pomyłkową interwencję i zniszczenie mieszkania policja wypłaciła właścicielowi odszkodowanie.

Czytaj więcej:

http://www.dziennikzachodni.pl/wiadomosci/katowice/a/rozprawa-antyterrorystow-z-katowic-zdjecia-wyrok-za-pomylkowa-akcje-uchylony,11710486/